Miejskie Centrum Kultury
im. Henryka Bisty


„Z rzeczy świata tego zostaną dwie tylko: poezja i dobroć.” (C.K.Norwid)

To już drugi sezon Krakowskiego Salonu Poezji  MCK-u w Rudzie Śląskiej.
Z takiej perspektywy czasowej można się już pokusić o pewną ocenę czy też podsumowanie tego kulturalnego wydarzenia. Miłośnicy poezji spotkali się w Salonie aż 10 razy i dodajmy, że  ze spotkania na spotkanie w coraz większej liczbie.

Wszyscy zainteresowani zaakceptowali  już, że w niedzielę w samo południe jest czas przeznaczony dla pięknego słowa w wykonaniu znakomitych artystów.
Zaczęliśmy we wrześniu „z przytupem” , bo od wierszy Wisławy Szymborskiej w wykonaniu wybitnego artysty scen śląskich P. Bernarda Krawczyka. Nie muszę dodawać, ze taki początek dobrze wróżył na przyszłość. Co ciekawe, nasze „chwile z poezją” podlegały swoistej ewolucji „przestrzennej”: z czasem okazało się, że miłośników poezji przybywa i trzeba było zająć miejsca w rzędach na widowni, bo na scenie zabrakło miejsca dla artystów i widzów równocześnie! Ale tej zmianie można tylko przyklasnąć (cieszy fakt, że tyle osób chce obcować z poezją!), zważywszy, że organizatorom udało się utrzymać klimat spotkania nastrojowego i sprzyjającego kontemplacji urody słowa.

Słuchaliśmy w minionym sezonie sporo poezji kobiecej, bo po Szymborskiej pojawiła się twórczość Haliny Poświatowskiej w poruszającym wykonaniu studentek PWST w Bytomiu, wreszcie Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, której utwory poruszyły widownię za sprawą dwu młodych aktorek Marii Baładżanow i Katarzyny Gołąb z Teatru Śląskiego. Szczególnie pierwsza z nich potrafiła oddać całą urodę i klimat tej poezji.

Wielkim przeżyciem było spotkanie z p. Moniką Szomko, aktorką Teatru Śląskiego, której monodram słowno-muzyczny pt. „Dobry we mnie diabeł” przywołujący teksty Agnieszki Osieckiej, Edwarda Stachury i Brela, z akompaniamentem Wojciecha Sanockiego, pozwolił widzom przeżyć prawdziwe katharsis. Profesjonalizm i wrażliwość artystki wzbudziły uznanie widowni.

Prawdziwe „mocnym uderzeniem” były dwa spotkania: wspaniała, zmysłowa poezja Bolesława Leśmiana w porywającej interpretacji aktora scen śląskich p. Dariusza Niebudka, która odsłoniła przed słuchaczami zarówno jej filozoficzny kontekst, jak i czuły erotyzm. „W malinowym chruśniaku” , erotyk Leśmiana dedykowany ukochanej, wybrzmiał w finale spotkania nader emocjonalnie i przekonująco, a to dzięki wspaniałej prezentacji tekstu przez artystę!

Drugie spotkanie to przywołanie postaci niedawno zmarłego autora tekstów znanych piosenek, wybitnego „mistrza słowa” Wojciecha Młynarskiego. Maria Baładżanow i Karol Gaj dokonali znakomitego wyboru tekstów tego twórcy, ukazując zarówno w piosenkach, jak i tekstach czytanych nie tylko jego precyzję i mistrzostwo w posługiwaniu się językiem, ale także szeroki wachlarz tematów podejmowanych przez artystę, który jest w równym stopniu poetą lirycznym, jak i satyrykiem, żywo reagującym na absurdy naszej rzeczywistości. Świeżość, wdzięk i pasja młodych aktorów to dodatkowy atut spotkania z twórczością Wojciecha Młynarskiego, zwłaszcza że potrafili oni także zachęcić publiczność do wspólnego nucenia tak popularnych piosenek Mistrza, jak np. „Jesteśmy na wczasach…”

Te dwa poranki z poezją były niezwykłe także dlatego, że akompaniował aktorom niezrównany pianista Mateusz Ulczok, świetnie wpisujący się w charakter twórczości tak różnych autorów. Wyobraźnia pianisty znakomicie podkreślała fantastyczny i liryczny ton poezji Leśmiana…

Aktorka z Teatru Nowego w Zabrzu wprowadziła miłośników poezji w świat  żartu, humoru, a zarazem liryzmu twórczości Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Ta poezja, w dobrym wykonaniu, zawsze budzi entuzjazm odbiorców, bo jak się okazuje wcale się nie starzeje i jakoś dziwnie przystaje do naszej rzeczywistości!

Warto przypomnieć także spotkanie z poezją Tadeusza Boya-Żeleńskiego, którego zna się głównie jako tłumacza literatury francuskiej.  Prezentacja aktora Piotra Rybaka (świetnie zresztą przygotowanego z biografii Boya), ukazała go nie tylko jako ironistę i prześmiewcę ( to oblicze twórcy bardziej znane!), ale jako poetę lirycznego, poważnego, a nawet melancholijnego! Akompaniował mu na skrzypcach Jacek Gross.

Dwa spotkania były jakby poza formułą Salonu Poezji. Mam tu na myśli grudniowy poranek z „Pastorałkami” w wykonaniu Wiesława Ciecieręgi, poety i animatora kultury. Mówiąc krótko: za mało było „cukru w cukrze” czyli pastorałki były obok…opowieści o sobie zaproszonego gościa.

Również inny typ spotkania z poezją prezentował p. Aleksander Maceradi, pieśniarz i gitarzysta, śpiewający romanse rosyjskie, a także pieśni Okudżawy, ale też… „Kalinkę”(?). Ten koncert słowno-muzyczny podobał się publiczności, która mogła śpiewać wraz artystą.

Podsumowując: od Szymborskiej do Leśmiana, czyli od Bernarda Krawczyka do Dariusza Niebudka – to całkiem dobra klamra! Wydaje się, że Salon Poezji na dobre zagościł w Rudzie Śląskiej i tak trzymać! Gospodynią Salonu była p. Nina Siwy, która przekazywała informację o poecie i występujących artystach.

Wszystkim miłośnikom słowa poetyckiego życzę kolejnego udanego sezonu , a organizatorom  dziękuję za rozwijanie tego przedsięwzięcia artystycznego, a także towarzyskiego. Kawa i ciasteczko, które można zakupić w cenie biletu skłania wielu widzów do wcześniejszego przyjścia do MCK-u i spędzenia paru miłych chwil  ze znajomymi. I tak coś dla ciała, ale przede wszystkim dla ducha, dla refleksji i emocji!  Do zobaczenia w przyszłym sezonie!

Wiesława Żurek